Filharmonia Poznańska im. Tadeusza Szeligowskiego
61-808 Poznań
ul. Św. Marcin 81
Strona główna Filharmonii Poznańskiej
Kasa biletowa - 061 853 69 35
Rezerwacja telefoniczna biletów od poniedziałku do czwartku, w godz. od 13.00 do 17.00, tel. 061 853 69 35.
Możliwa rezerwacja za pośrednictwem strony inernetowej Filharmonii Poznańskiej
Dyrektor Naczelny i Artystyczny
Wojciech Nentwig
Bogate, a zarazem skomplikowane są dzieje FILHARMONII POZNAŃSKIEJ - zarówno instytucji, jak i jej nazwy. Sięgają one lat dwudziestych minionego wieku. Wtedy to "umuzycznieni", a patriotycznie nastawieni mieszkańcy Poznania, przyzwyczajeni już przez zaborców do bujnego życia koncertowego, postanowili powołać - wzorem dużych środowisk europejskich, Filharmonię - oczywiście Poznańską. Choć nazwa ta nie łączyła się jeszcze wówczas z instytucją organizującą koncerty, ze specjalnym budynkiem czy salą, wyrażała tęsknoty muzyczne i aspiracje środowiska. Urzeczywistnienie ich nie było o tyle trudne, że w 1919 roku powstała w Poznaniu polska opera z pełną orkiestrą. Wystarczyło zatem rozszerzyć jej działalność na repertuar estradowo-symfoniczny. Tak się stało, i w sali operowej pojawiły się koncerty symfoniczne "Filharmonii Poznańskiej". Nie były one ani częste, ani regularne - zależały od możliwości pogodzenia ich z repertuarem operowym. Ale były, i cieszyły się dużym powodzeniem.
W roku 1930 bytem scen operowych (nie tylko w Poznaniu) wstrząsnął ogólnopolski konflikt ekonomiczny ZASP-u z władzami, co groziło nawet likwidacją teatrów operowych. W Poznaniu sytuację tę wykorzystało grono wybitnych muzyków, związanych z najbardziej wówczas opiniotwórczym medium - "Kurierem Poznańskim" i z jego redaktorem działu kultury - niezapomnianym Witoldem Noskowskim. Rozpoczęto energiczną akcję, mającą na celu powołanie w Poznaniu stałych, ujętych w cykle koncertów symfonicznych, na bazie (w domyśle: bezrobotnej) orkiestry operowej. Tę inicjatywę, oficjalnie "Kuriera", wysunęli i rozwijali współpracujący z nim myślą i piórem profesorowie poznańskiego konserwatorium, kompozytorzy, muzykolodzy. Najaktywniejszymi byli: Tadeusz Kassern, Stanisław Wiechowicz, a zwłaszcza Tadeusz Szeligowski, który wykorzystywał swoje paryskie oraz związkowo-kompozytorskie znajomości i prowokował "mocne" listy "z zewnątrz" do Prezydenta Poznania w postulowanej sprawie. Marzenie stało się konkretem - 14 października 1931 roku odbył się I koncert Orkiestry Symfonicznej Stołecznego Miasta Poznania! Taka była nazwa oficjalna, ale nieoficjalnie (nawet bywało, że na afiszu) pojawiała się nadal "Filharmonia Poznańska".
Z pomocą administracyjno-impresaryjną przychodziły agencje koncertowe, głównie prowadzona przez Wacława Rozmarynowicza (wiolonczelistę orkiestry). Kierownictwem artystycznym obdarzono Zygmunta Latoszewskiego, doktora muzykologii, dyrygenta i publicystę, także związanego z grupą Noskowskiego. Działalność tej prawie instytucji była bardzo bogata - składały się na nią tzw. koncerty "wielkie" (w środy, co dwa tygodnie) z "wielkimi" dyrygentami i solistami, koncerty zwyczajne (w każdą niedzielę) z pomniejszymi nazwiskami oraz czwartkowe koncerty dla młodzieży szkolnej (z prelekcjami). W sumie, w pierwszych czterech tygodniach, jak podsumował Noskowski w "Kurierze" (12 listopada), odbyło się 10 koncertów z sześcioma programami (młodzieżowe były powtarzane)! Imponująca praca. A jako ocenę jej niech wystarczą słowa Karola Szymanowskiego, wygłoszone po próbie generalnej IV Symfonii, a opublikowane przez Noskowskiego w dniu jej prawykonania (Kurier Poznański, 9 X 1932): Cieszę się szczerze i serdecznie, że mogłem Poznań wybrać na pierwsze jej wykonanie. Uczyniłem to świadomie, z rozmysłem, aby wyrazić szacunek dla utworzonej sumptem miasta instytucji koncertów symfonicznych w Teatrze Wielkim.(...) Twórczość polska może rozwijać się tylko wtedy, gdy dzieła jej będą (...) tak wykonywane, jak w Poznaniu: z pietyzmem i z zapałem.
Mimo że nazwa była inna, obecna Filharmonia Poznańska może z dumą szukać w niej swojej tradycji - w Orkiestrze Symfonicznej Stołecznego Miasta Poznania. Bezpośrednio po zakończeniu II wojny, w Poznaniu zrodziły się "sny o potędze". Na tle ruin i gruzów wydawały się zupełnie abstrakcyjne - jednak miały podstawy. Od razu bowiem rozpoczął się masowy powrót dawnych, wysiedlonych przez Niemców mieszkańców, a wśród nich postaci najbardziej wartościowych, których entuzjazm do odbudowy ich miasta był ogromny. Jednocześnie nowe uwarunkowania geopolityczne stworzyły dziwną moc Poznania - jak magnes przyciągał z innych regionów wybitnych ludzi nauki i kultury, którzy jednocząc się z nową "małą ojczyzną" niezwykle wzmocnili jej twórczy potencjał.
Już 2 czerwca 1945 roku odbyła się inauguracja sezonu operowego, a dwa miesiące później Opera Poznańska zorganizowała I koncert symfoniczny (dyrygował Zdzisław Jahnke) - do października tych koncertów odbyło się siedem. Stały się one dopingiem dla późniejszych inicjatyw. W maju 1946 roku zostało powołane Towarzystwo Filharmonii, z dodanym z wiadomych względów przymiotnikiem: "Robotniczej". Skład prezydium i zarządu rokował konkretne nadzieje; byli w nich przedstawiciele elit intelektualno-kulturalnych, między innymi rektor Uniwersytetu Poznańskiego: Stefan Błachowski, historycy sztuki: Zdzisław Kępiński i Kazimierz Michałowski, literaci: Stanisław Hebanowski i Wacław Kubacki, muzycy i muzykolodzy: Adolf Chybiński, Zdzisław Jahnke, Zygmunt Latoszewski, Zygmunt Lisicki, Stefan B. Poradowski, Zygmunt Sitowski. Na zebraniu konstytucyjnym prezesem wybrano Z. Kępińskiego, nieco później funkcję tę objął wiceminister kultury Jerzy Grosicki. Wymienić tu trzeba bardzo aktywnie od początku działających braci Witolda (skrzypka) i Gerharda (pianistę) Kotzurów, którzy ideowo i organizacyjnie związani z partią robotniczą, byli rodzajem katalizatora, ułatwiającego działania zarządu.
Towarzystwo przystąpiło do urzeczywistniania swoich zamierzeń, czyli do stworzenia instytucji filharmonicznej z własną orkiestrą symfoniczną. Powołano prowizoryczne jej kierownictwo (pełniącym obowiązki dyrektora został Gerhard Kotzur, a kierownikiem administracyjnym - Wacław Rozmarynowicz), któremu polecono organizowanie cyklu koncertów. Na początek z orkiestrą operową, pod nazwą Towarzystwa Filharmonii Robotniczej. Pierwszy był wielkim świętem dla Poznania - odbył się 28 grudnia 1946 roku w wypełnionej po brzegi hali Zakładów (jeszcze!) Cegielskiego. Dyrygował Zygmunt Latoszewski, a Koncert e-moll Chopina grał Raul Koczalski. Równolegle trwały konsultacje w sprawie stabilizacji instytucji filharmonicznej, a przede wszystkim pozyskania odpowiedniego dyrygenta-kierownika artystycznego, który tę stabilizację zapewni. Wybór padł na Stanisława Wisłockiego; odszukano go w Kopenhadze i telegraficznie zaproszono do prowadzenia koncertu (ciągle z orkiestrą operową) 16 czerwca 1947 roku. I wtedy to doszło do podpisania umowy z artystą, ale dotyczącej tylko stanowiska I dyrygenta, za to z misją zorganizowania orkiestry. Na dyrektora i kierownika artystycznego Wisłocki zaproponował Tadeusza Szeligowskiego. Natychmiast wysłano odpowiednią propozycję do Lublina, gdzie po wysiedleniu z Wilna przebywał Szeligowski.
Oferta została przyjęta i 1 lipca 1947 roku Tadeusz Szeligowski objął stanowisko Dyrektora i Kierownika Artystycznego Filharmonii, już nie Robotniczej, lecz Poznańskiej, bo w tym momencie popularna nazwa nabrała mocy urzędowej, potwierdzonej odpowiednimi dokumentami i podpisami. Ale jeszcze przez kilka miesięcy koncerty orkiestry Filharmonii Poznańskiej firmowane były przez Towarzystwo Filharmonii Robotniczej. Także "Inauguracja sezonu symfonicznego 1947/1948" (29 X, z Filharmonią Czeską pod dyrekcją Rafaela Kubelika) zorganizowana była przez owo Towarzystwo. W programach nowego sezonu, prezes Jerzy Grosicki prezentował "Nasze cele i zadania" i apelował, aby społeczeństwo Filharmonię Poznańską potraktowało jako swoje dobro. Dopiero na koncercie 12 stycznia 1948 roku ujawniła się samodzielność nowej instytucji, w postaci oficjalnego podziękowania władzom i Towarzystwu za uznanie i pomoc.
Niemniej, pierwszy sezon filharmonicy poczęli liczyć nie od wspomnianej "czeskiej" inauguracji, lecz od swojego I koncertu (10 listopada 1947). Prowadził go Stanisław Wisłocki, a solistą był Raul Koczalski. Orkiestra posiadała wtedy 46 "własnych" instrumentalistów. Tylu udało się zebrać w ciągu czterech letnio-jesiennych miesięcy. Różne stosowano rodzaje i metody poszukiwań; pisze o nich Stanisław Wisłocki ("Życie jednego muzyka" Oficyna RYTM, W-wa 2000):
Ogłosiliśmy w prasie konkurs na muzyków do orkiestry, ale równocześnie zbieraliśmy informacje o muzykach rozproszonych po poznańskiej prowincji. Objeżdżałem razem z Tadeuszem Szeligowskim miasta i miasteczka województwa i omalże bijąc w bębny na rynkach informowaliśmy mieszkańców o celu naszego przyjazdu. W ten sposób znaleźliśmy w Pniewach znakomitego skrzypka Ireneusza Bogajewicza, który sprzedawał materiały w sklepie bławatnym. W innej miejscowości udało się nam natrafić na ślad znakomitego trębacza, w innej jeszcze - klarnecisty. Plon naszych podróży był wcale niezły, ale nie wystarczający do skompletowania orkiestry. Liczyliśmy, że konkurs rozwiąże tę sprawę. (...) Zaangażowaliśmy dużą grupę muzyków, uzupełnioną instrumentalistami z byłej warszawskiej Orkiestry Kameralnej: z flecistą Aleksandrem Peresadą i kontrabasistami Halorem i Wojtkiewiczem.(...)
Tak skompletowany zespół wspomagano przy wykonywaniu większych partytur muzykami orkiestry operowej - aż do momentu uzupełnienia obsady stopniowo zgłaszającymi się kandydatami - mniej więcej do końca tego pierwszego sezonu. Właśnie, pierwszego!
Z numeracją sezonów łączą się bowiem pewne niejasności. Pierwszy problem jest mniej istotny, został już zamknięty, ale wymaga przypomnienia. Dotyczy jeszcze Filharmonii Robotniczej i jej koncertów w latach 1946-1947 (z orkiestrą operową, ale określaną jednoznacznie jako Filharmonii Poznańskiej): tworzyły one sezon! I tak, wspomniany koncert czerwcowy z Wisłockim kończył sezon 1946/1947, a Filharmonia Czeska (w październiku) inaugurowała kolejny, 1947/1948. Ale koncert 10 listopada zatytułowano pierwszym w nowym (pierwszym, czy drugim?) sezonie. Biorąc pod uwagę fakty zaistniałe w miesiącach budowania instytucji, wydaje mi się jednak słuszne ustalenie koncertu listopadowego, jako właściwej inauguracji pierwszego sezonu Filharmonii Poznańskiej. Takie rozwiązanie może nie satysfakcjonować lokalnych patriotów, którzy rangę swej instytucji wiążą z jej historią, z ilością sezonów. Rekompensatą dla nich będzie rozwiązanie problemu drugiego, dokładniej mówiąc, odkrycie (dopiero teraz, przez Wojciecha Nentwiga, obecnego dyrektora Filharmonii Poznańskiej) błędu, dokonanego niegdyś w numeracji sezonów filharmonicznych, a zmniejszającego ich ilość! Prawdopodobnie wszystko zaczęło się od Albumu Jubileuszowego, wydanego w grudniu 1957 roku z okazji dziesięciolecia Filharmonii.
Na stronie tytułowej umieszczono daty: "1947-1957". Jak z prostego dodawania wynika, obejmują one okres nie 10, lecz 11 lat. Wprawdzie na końcu Albumu umieszczono "Program dziesięciolecia" z adnotacją, że zawiera dzieła wykonane od listopada 1947 do lipca 1957, czyli w ciągu rzeczywiście 10. sezonów. Ale sezony artystyczne nie pokrywają się z latami kalendarzowymi, a wiek filharmonii oblicza się właśnie sezonami. Ten brak precyzji w pierwszej jubileuszowej informacji spowodował, że następni autorzy filharmonicznych wydawnictw podążyli zarysowanym tropem, mieszającym lata z sezonami i, skracając wiek Filharmonii Poznańskiej, ogłosili jej Srebrny Jubileusz w sezonie 1972/1973, a Złoty w 1997/1998, i tak już konsekwentniej, aż do sezonu minionego, który wyliczyli na 58. I oto zaistniała niezwykła sytuacja: w historii Filharmonii Poznańskiej zabraknie, nominalnie, sezonu 59., bo sezon 2006/2007, po poprawieniu obliczeń, był SZEŚĆDZIESIĄTYM.
źródło: www.filharmonia.poznan.pl